Zaprojektowanie kościoła w dzisiejszych czasach to ciężki kawałek chleba. Po gotyku, klasycyzmie, baroku i innych ulubionych epokach bogobojnych, dla których archetyp formy kościoła tak wrósł w umysł, że ciężko go wytrzebić, projektowanie współczesnych form dla obiektów sakralnych w Polsce wydaje się samo w sobie cudem. Tym razem cud miał miejsce w Kończycach - nie po raz pierwszy z resztą, bo wszystkim miejscowym znany jest dobrze motyw ukazania się NMP w umytym oknie. Cuda te większe i mniejsze, należy doceniać, bo patrząc na niektóre współczesne realizacje nowo powstających kościołów należałoby się już tylko modlić o owy cud. Dobrze wszystkim znane sanktuarium Licheńskie, pretendujące do roli polskiej bazyliki św. Piotra w Watykanie i inne temu podobne realizacje powodują, że umysł architekta wzdryga się na myśl o "współczesnym kościele".
W Kończycach - ostatniej dzielnicy Zabrza, gdzie życie do dzisiaj toczy się po sielsko-wiejsko, gdzie każdy zna się z dziada-pradziada, a do jej mieszkańców można wliczyć Panią prezydent miasta, powstawał przez niemal połowę mojego życia nowy kościół. Stary kościół p.w. Bożego Ciała, mocno naruszony przez szkody górnicze, ulegał powoli autodestrukcji, by w tym czasie mury nowego kościoła mogły się piąć do góry. Odpowiedzialnymi za nowy "cud" w Kończycach są Jan Kubec i współpracujący z Nim przy tym projekcie Damian Radwański, przy błogosławieństwie (co jest chyba najistotniejszym punktem przy projektowaniu kościołów) proboszcza Andrzeja Żmudy, którego otwartość na współczesną architekturę nie pozwoliła na powstanie kolejnego "inspirowanego włoskimi nurtami" kościoła. To, co powstało w umysłach twórców nowego kościoła wyrasta wprost ze śląskich tradycji, otaczającego kontekstu i swobody myślenia o tym, czym kościół powinien być a nie jak powinien wyglądać. Na wskroś pragmatyczne myślenie z punktem wyjścia, jakim jest funkcja obiektu oddaje dobitnie charakter śląskiej szkoły architektury.
Dochodząc do "centrum" dzielnicy - parku służącego za miejsce spotkań okolicznej dziatwy, widok prowadzących przez nią alejek otwiera się na nowo projektowany kościół. Widzimy go tylko fragmentarycznie, jak wyłania się spomiędzy sztucznie stworzonych wijących się pagórków porośniętych płożącą się roślinnością, ale już stąd przykuwa naszą uwagę dzięki dominującej w krajobrazie kubicznej bryle wieży dzwonniczej. Przez jej ażurową konstrukcję przebijają się ostatnie promienie zachodzącego słońca. Bryła budynku okazuje się dość pokaźnych rozmiarów, szczególnie w porównaniu do starego kościoła, w jakim gromadziła się społeczność kończyckiego kościoła, ale nic dziwnego, bo mieści ona szereg funkcji, które w poprzednim kościele znajdowały się na plebanii.
Prosta, kubiczna forma budynku nie nosi śladów przerostu formy nad treścią. Perforacje pojawiające się na elewacji są wynikową funkcji znajdujących się we wnętrzu, które łagodnie i z wyczuciem ujęte zostają w architektoniczną formę, dając wrażenie spokoju i umiarkowania. Zrośnięcie nowego budynku z okolicą nie polega jedynie na jego dobrej lokalizacji, dzięki której budynek jest widoczny z kilku punktów, czy terenie kościelnym mocno otwartym na sąsiadujące z nim ulice i park, ale również na zasadzie formalnych odwołań do sąsiedztwa w jakim się znajduje. Nawiązanie to widoczne jest w prostej formie, dbałości o detal, zastosowaniu cegły, pragmatyzmie.
Fasada budynku, oświetlana przez zachodzące słońce tworzy głębokie kontrasty światłocieniowe, dodając jej przestrzenności. Zaproponowany przez architektów podcień wydziela w łagodny sposób cofnięte wejście do wnętrza budynku od strefy przedpola kościelnego. Pomiędzy cofniętą wieżą a podcieniem zostawiony został przesmyk wolnej przestrzeni, co rozbija masywny ceglany blok na mniejsze jednostki, powodując tym samym zmianę skali, operowanie namacalnymi dla człowieka jednostkami - kilkudziesięcioma centymetrami, które świadczą w tym wypadku o wysmakowaniu i zrozumieniu sposobu percepcji architektury.
Do kościoła możemy się dostać ukrytą w zaaranżowanej zieleni rampą, łagodnie wznoszącą się ku platformie, na której stanął obiekt, oraz schodami, naprowadzającymi prostopadle na wejście do sali kościoła. Schody - przemyślana kaskada brukowych stopni podkreślonych sztorcowo układaną cegłą. Żeby tego wszystkiego doświadczyć należy się tu samemu pojawić, najlepiej o zachodzie słońca, kiedy to budynek wygląda najokazalej, wygrzewając swoją prostą do szpiku kości elewację w promieniach zachodzącego słońca.
No comments:
Post a Comment